Listen to this article

Trzymam na pulpicie pewne swoje zdjęcie żeby od czasu do czasu przypomnieć sobie jak długą drogę przeszedłem i jak warto było nią pójść. Osoba z tego zdjęcia i ja teraz to dwoje zupełnie innych ludzi. Różni nas nie tylko wygląd zewnętrzny, ale przede wszystkim stan umysłu. Sport obecny był w moim życiu z różną intensywnością od najmłodszych lat, więc mój zwrot w kierunku fitnessu ostatecznie nie powinien dziwić. Specyfika tego rodzaju aktywności fizycznej sprawia jednak, że postanowiłem rozliczyć się z samym sobą, a przy okazji wytłumaczyć i tobie o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi.

Niniejszy post ma na celu stworzenie nadbudowy dla niektórych z idei poruszonych w artykule otwierającym tego bloga o tym czego nauczyłem się w ciągu trzech lat na siłowni.

Od jego publikacji minęło zaledwie sześć miesięcy, ale ja czuję, że znów dużo się o sobie nauczyłem i posegregowałem w głowie pewne przemyślenia. Jako były leniuch, a obecnie promotor aktywności fizycznej chciałbym ci dzisiaj opowiedzieć o kilku rzadziej poruszanych, a nie mniej istotnych aspektach fitnessu.

Umysł i ciało

Istotę tego związku podkreślam na każdym kroku, a z biegiem czasu, raz za razem, znajduje ona potwierdzenie w rzeczywistości. Spotykam na swojej drodze ludzi, którzy mówią mi w mniej lub bardziej bezpośredni sposób, że chcieliby zacząć coś robić w kwestii poprawy sylwetki. Zdarza mi się oferować tym osobom wsparcie, ale niestety dla nich nie wykorzystują one okazji.

Wydaje mi się, że powód braku działania jest dwojaki.

Z jednej strony, osoby te rozumieją, że potrzeba sporego nakładu pracy, aby zrobić formę. Z drugiej, nie zdają sobie sprawy ze zwrotu płynącego z tej inwestycji.

Złapałem się na tym, że przedstawiam fitness jako niemalże rozwiązanie wszystkich życiowych problemów, co zasadniczo nie jest prawdą, ale zaczekaj…

Wyobraź sobie siebie samego, w swojej obecnej sytuacji, jakakolwiek by ona nie była. A teraz odpowiedz sobie na pytanie czy bycie w formie poprawiło czy pogorszyłoby tę sytuację? Dla mnie jest oczywistym, że forma to wartość dodana w jakichkolwiek warunkach, a i tak jest to uproszczenie pomijające wszystkie pozytywne mentalne zmiany, które zachodzą podczas regularnego treningu.

Dlaczego więc to trenujące osoby są nadal w mniejszości?

Być może samo zrozumienie zalet treningu nie jest problemem. Wiem z własnego doświadczenia, że przekroczenie granicy pomiędzy teorią, a praktyką bywa trudne. Nawet kiedy wiem co w danej sytuacji jest właściwym wyborem, nie podejmuję go. Jest to jakiś dziwny mechanizm, którego podłoże sam muszę jeszcze zrozumieć, ale być może ma on zastosowanie również w kontekście fitnessu.

Tak czy inaczej, umysł i ciało łączy płynny, acz nierozerwalny związek. Tak naprawdę to sylwetka jest efektem odpowiedniego stanu umysłu, ale umysł także zmienia się wraz z ciałem. 

Uzależnienie

Wiele osób nie zdaje sobie chyba sprawy z tego, że w trakcie treningu zmieni się nie tylko ich wygląd, ale i osobowość. Kierunek tych zmian to sprawa indywidualna i myślę, że sporo zależy od tego kim byłeś przed fitnessem, ale powiem ci coś o aspekcie fizycznym tego wszystkiego.

Forma uzależnia.

W trakcie mojej transformacji zdarzyło mi się dostawać pytania o motywację. Dla mnie najlepszą motywacją były i są efekty. Kiedy patrzę w lustro wiem, że nigdy nie chcę wyglądać gorzej, dlaczego zatem miałbym zamulać i nie trenować? Dla mnie to nawyk, nie potrzebuję jakiejś szczególnej motywacji. Jasne, są dni, że chce mi się mniej, ale wtedy zadaję sobie pytanie czy chcę żeby koszulka na mnie wisiała, czy żeby opinała mi klatę?

Nie chcę nie być w formie. Dlaczego miałbym chcieć być gorszą wersją siebie?!

Forma jest jak ta jedna kobieta (czy facet), po byciu z którą trudno jest ci zgodzić się na coś mniej.

Forma wywołuje w tobie zasłużone i pozytywne emocje względem samego siebie. Sprawia, że zwyczajnie czujesz się dobrze ze sobą.

Forma jest jak narkotyk, uczucie po którym gonisz i którego chcesz doświadczać raz za razem.

Sport wizualny

Być może najbardziej niezrozumianym, a jednocześnie widocznym aspektem fitnessu i kulturystyki jest prezentacja efektów ciężkiej pracy. Odbywają się oczywiście różne zawody i pokazy, ale w 2020 mamy też coś, co nazywa się mediami społecznościowymi. Poza tym, większość trenujących i tak nie ma potencjału na start w zawodach, co nie oznacza, że nie mogą się pochwalić sylwetką.

Wiadomo, że każdy chciałby dobrze wyglądać. Nie wierzę w brednie o byciu pięknym w każdym rozmiarze, które czynią więcej szkody niż pożytku budując w ludziach mentalność ofiary albo wpajając im zdrowotne mity. Ostatecznie, tylko nieliczni mają wystarczająco determinacji żeby zrobić coś w kierunku ulepszenia samego siebie.

Osoby uczęszczające na siłownię mają różne cele. Jednym zależy wyłącznie na sile i skupiają się oni na trójboju przesuwając limity tego ile są w stanie wypchnąć czy unieść. Klasyczni kulturyści dążą do jak najlepszej rozbudowy każdej partii mięśni i tego, aby konkurować z innymi. Są też osoby takie jak ja, którym zależy na ogólnej estetyce sylwetki, zachowaniu proporcji i cieszeniu się życiem w całym tym procesie.

Powyższy podział jest oczywiście bardzo uproszczony i nie oznacza to, że mi nie zależy na sile i przesuwaniu swoich limitów czy posiadaniu jak największego bicka, ale nadrzędny cel leży gdzie indziej.

Tu dochodzimy do głównej części posta i najważniejszej dla mnie odpowiedzi na pytanie po co to wszystko. Chodzi mi po głowie osobny artykuł tylko o tym, ale nie wiem jeszcze z której strony go ugryźć.

Są ludzie, którym podobają się stuningowane sportowe auta, są ludzie, którzy lubią architekturę, są osoby, które interesuje wystrój wnętrz. Są też takie, którym zwyczajnie podoba się rozwinięte ciało i uważają kształty poszczególnych partii mięśni budujących sylwetkę za coś atrakcyjnego.

Wszystko to oparte jest o pojęcie estetyki, czyli teorię piękna i uczuć związanych z jego odbiorem. 

Dla osób spoza światka fitnessowego pokazywanie półnagiego ciała online może być gorszące. Mogą one uznać to za przejaw atencyjności. Zarzuty te nie są zupełnie bezpodstawne, jednak prawda jest taka, że prezentacja sylwetki to sygnał, że odnosisz w tym sporcie sukcesy, a nie jest to łatwe kiedy sam jesteś swoim arcywrogiem.

Pomyśl o tym w ten sposób: sport zespołowy ma mecz i wynik. Meczem w fitnessie jest dieta i trening, a wynikiem sylwetka. Pokazywanie sylwetki to pokazywanie korzystnego dla siebie wyniku meczu. Wygranej ze sobą, z własnymi słabościami, z przeciwnościami losu, mimo których trzymasz michę i ostro tyrasz z ciężarami.

Zdjęcia to ciągłe sprawdzanie samego siebie – czy wciąż to mam? Czy jest lepiej? Czy jest gorzej? To również mechanizm pomagający budować pewność siebie i samoakceptację. Poza tym, im widzisz, że jest więcej jakościowego ciebie, tym bardziej chcesz to pokazywać światu, również w nadziei, że być może kogoś zainspirujesz.

Przypominam, że formy, jako jednej z bardzo niewielu rzeczy na tym świecie nie kupisz. Widzisz zdjęcie sylwetki, którą byś chciał, ale nie widzisz całej włożonej w to pracy i poświęconego czasu. Dla ciebie to próżne zachowanie, dla osób z branży oznaka tego, że wiesz co robisz.

Czym jest fitness?

Fitness to wiele rzeczy jednocześnie. Myślę, że każdy, kto zostaje w nimi na dłużej i odnosi jakiś sukces posiada osobiste, głębokie pobudki pozwalające mu wytrwać w tym żmudnym procesie.

Dla mnie, poza rzeczami omówionymi powyżej, fitness to:

  • eksploracja samego siebie, poznawanie swoich limitów, ale i możliwości
  • przygoda i podróż, którą jaram się samą w sobie 
  • dobre nawyki, systematyczność, dyscyplina, automotywacja
  • ciągły apetyt na więcej, chęć osiągania
  • strukturyzacja życia codziennego
  • sposób na przedłużenie młodości

Podsumowanie

Mam nieodparte wrażenie, że pomimo solidnej dozy przemyśleń zawartych w tym poście wciąż nie udało mi się przekazać czegoś ważnego i fundamentalnego. 

Ostatecznie chyba jest tak, że dopóki nie zrobisz formy, nie poprawisz sylwetki, nie zrozumiesz wartości całego tego procesu i jego rezultatu.

Życie to seria wyborów, a następnie radzenie sobie z ich konsekwencjami. Wydaje mi się, że fitness w szerokim rozumieniu jest takim dużym rozwidleniem na twojej drodze. Podejmujesz tu decyzję odnośnie tego czy chcesz być w swojej najlepszej formie czy nie jest to coś, co cię interesuje, a następnie żyjesz z następstwami danego wyboru.

Ja na koniec dnia będę mógł powiedzieć zrobiłem to! Osiągnąłem coś, co udaje się niewielu, stałem się najlepszą wersją siebie i jestem z tego dumny. Dla mnie słuszność mojego wyboru jest niepodważalna, więc tym co mogę od siebie dać innym jest motywacja, pokazanie, że skoro mi udało się coś osiągnąć, to i ty możesz


Jeżeli spodobała ci się powyższa treść, rozważ wsparcie mojej twórczości oraz utrzymania domeny i hostingu przekazując datek za pomocą zwykłej karty debetowej lub PayPal.


Udostępnij